Moja młodsza córka Amelia (1.5 roku) nie lubi spać. Może nie tyle spać, co zasypiać. Prawie każdego wieczoru, na hasło „idziemy spać” zaczyna się mała awantura, czasami przeradzająca się w dużą awanturę. Gdy Amelia była mniejsza, pewnym rozwiązaniem było noszenie na rękach. Z dodatkowymi kilogramami dziecka stało się to jednak zbyt obciążające dla kręgosłupa i na dłuższą metę złe wychowawczo.
Przewalanie się na łóżku z Mamą też nie było rozwiązaniem. Ostatnio ja, Tata, awansowałem na głównego usypiacza z moją „metodą”. Metoda jest prosta, lecz wymaga jednej cechy: wytrwałości. Jeśli na każdy krzyk dziecka reagujesz przymusem ratowania potomka, tulenia i zachowywania się jakby dziecku stała się krzywda, ta metoda może nie być dla ciebie. Swoją, drogą, jeśli nie chcemy wychować życiowej ciamajdy, powstrzymanie odruchu ratowania Młodego/Młodej z każdej sytuacji jest dobrym pomysłem. Niech uczy się samodzielności, a nie zawsze polega na rodzicach.
OK, wracamy do temu usypiania. Dla uproszczenia, przedstawię ją w krokach:
- Kąpiel, piżama, zęby: standard,
- Bardzo ważny krok: kładziemy dziecko do łóżka i przykrywamy kołdrą,
- Czynności wykonywane w tym kroku zależą od reakcji dziecka na krok 2. Jeśli Latorośl leży i nie wykazuje oznak zbliżającej się awantury, czytamy Dziecku kilka stron książeczki, opowiadamy bajkę, czy coś w tym stylu. Jeśli nie, krok pomijamy,
- Gasimy światło,
- Siadamy na krześle tak przy łóżku tak, aby Dziecko nas widziało i czekamy. Nie mówimy, nie próbujemy uspokajać dziecko nawet jeśli płacze, krzyczy, próbuje nas zdominować. Po prostu czekamy. Przydaje się smartfon dla zabicia czasu. Każdą próbę opuszczenia łóżka przerywamy stanowczym ponownym położeniem w pozycji wyjściowej. To gra na zmęczenie: kto pierwsze padnie? Jeśli wykażemy dostatecznie dużo wytrwałości to wygramy, a każdego wieczora proces usypiania będzie prostszy i szybszy. Jeśli to my poddamy się pierwsi, to Dziecko znów wygrało. A tego nie życzę żadnemu Rodzicowi. To nigdy nie kończy się dobrze…